Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.
Było ich trzech a raczej ich troje i sobie wymyslili, że uzbierają parę groszy aby dać dzieciom parę prezentów. Nie własnym, ale tym obcym. Takim co swoich rodziców nie mają. I nie jest ważne jak ich stracili. Fizycznie czy mentalnie. Faktem jest, że mieszkają teraz po domach dziecka, a pewnie by oddały wszystko aby tych rodziców mieć. Trudno im takie mażenia spełnić. Więc dajmy im trochę tego co dać możemy. Odrobinę radośći. Chyba stać nas na to. Panią stać i Pana stać - nas wszystkich pospołu. Złombol powstał aby zebrać troszkę pieniędzy na takie właśnie prezenty dla dzieci którym rodzice takich prezentów nie kupują. Każdy z nas z osobna świata nie mieni. Jednak wspólnie można zrobić naprawde wiele. A stawka jest duża radość dzieci.
Przygoda z misją.
Wyprawa na wariackich papierach. Starym rozpadalcem na którym już dawno położono krzyżyk. Wskrzesić, zreanimować i ruszyć przed siebie w świat gdzie oczy poniosą. Aby nie było zbyt łatwo, to są regóły takiej wycieczki. Pojazd powinien był powstać, jak to się ładnie kiedyś nazywało, w jednym z Krajów Demokracji Ludowej. Powinien on co najmniej pamiętać zburzenie Muru Berlińskiego. Czyli powinien powstać wcześniej. Na zakup pojazdu nie powinno się wydać wiecej niż 1000 złotych. Idealnie by było gdyby ów pojazd poruszał się o własnych siłach. Przynajmniej dawać złudzenie kierowcy i reszcie zespołu, że gdzieś dojedzie. To jest Złombol a nie rajd wypasionych oltimerów. Nie ma ekip serwisowych, lawet, zaplecza logistycznego i wsparcia psychologa. Tu trzeba sobie radzić samemu. Takie są założenia. Realizacja to improwizacja. Wszystko się zobaczy w stosownym czasie. To że coś się zepsuje jest pewne. Nie wiadomo tylko co i kiedy.
Załogi zbierają się w dowolnych konfiguracjach w większości determinowanymi posiadanym lub szykowanym pojazdem. Trudno przecież zrobić ze starego malucha wesoły autobus. Bagażnik i tylne siedzenie zapełniają narzędzia i zapasowe części, a podłoga trzyma siedzenia we właściwej pozycji tylko przy pomocy podłożonej deski. Trudno będzie wcisnąć więcej niż cztery osoby. Choć improwizacja i to, że nikt nam nie powiedział, że się nie da, może zdziałać wiele. W takich warunkach zamierzamy dotrzeć do Bosforu. Jasne można samolotem. Ale gdzie misja i przygoda?
|